Świadectwo
Świadectwo Magdy
„Dlatego, jeśli macie takie wrażenie, że stoicie w miejscu, i gdzieś zgubiliście trop, którym macie podążać do Jezusa, to możecie właśnie spróbować uczestnictwa w takiej Mszy trydenckiej i zobaczycie, jak będzie”.
Na Mszę trydencką chodzę po prostu dlatego, aby spotkać się z Panem Bogiem. No i oczywiście nie jest tak, że nie mogę się z Nim spotkać na zwykłej Mszy świętej, ale ewidentnie jest to znacznie utrudnione przez taki natłok modlitw, takiego wywoływania przez księdza wiernych ich odpowiedzi itd.
I po prostu, jak pójdzie się na Mszę trydencką, to pierwsze to uderza spokój i cisza, mimo tego, że grają organy, że jakieś jednak modlitwy na głos się toczą, to jednak to wszystko jest bardzo wyciszone i spokojne, i atmosfera nakłania i zachęca do tego, by też wewnętrznie się wyciszyć i wejść w głąb duchowo w to, co się właśnie dzieje. A co się dzieje? Trwają przygotowania do najważniejszego momentu Mszy, jakim jest Przeistoczenie. I cała też ta konstrukcja Mszy świętej daje jasno do zrozumienia, że Przeistoczenie jest jej centrum — jest tym najważniejszym punktem, dla którego tak naprawdę się na tej Mszy zbieramy. Podczas gdy na nowej Mszy to Przeistoczenie po prostu w tym natłoku modlitw i tym mówieniu tych modlitw po prostu gdzieś przemyka. Przemyka, potem przyjmujemy Komunię, rozchodzimy się do domu i Msza zakończona. Tak naprawdę gubi się sens tego, po co tam jesteśmy. Nie jesteśmy na Mszy po to, aby razem wspólnie się pomodlić. Nie jesteśmy na tej Mszy świętej po to, aby złapać się za ręce i modlić do Boga Ojca. Nie. Na Mszy świętej jesteśmy po to, aby uczestniczyć w Jego Ofierze i żeby przyjąć Ciało Chrystusa. Tak. I to niewątpliwie jest podkreślane przez sam sposób, w jaki Msza święta trydencka jest zbudowana.
Mnie uczestniczenie w takiej Mszy świętej bardzo pomogło w rozwoju duchowym. W sumie to odkąd zaczęłam na te Msze chodzić — no może nie też tak od razu, bo zanim się człowiek zorientuje, o co w tej Mszy chodzi, to tam pięć niedziel minie, ale też od tego jest mszalik, aby się z nim zapoznać, i kiedy już — można powiedzieć — ogarnie się, o co chodzi, i kiedy jest czas na modlitwę, rozwój duchowy po prostu niesłychanie przyspiesza; przynajmniej tak było w moim przypadku. Podejrzewam, że w waszym podobnie będzie to wyglądało. Dlatego jeśli macie takie wrażenie, że stoicie w miejscu i gdzieś zgubiliście trop, którym macie podążać do Jezusa, to możecie właśnie spróbować uczestnictwa w takiej Mszy trydenckiej i zobaczycie, jak będzie. Czy wasza relacja z Panem Bogiem się pogłębia, czy też spłyca. Zapewniam, że na pewno się pogłębi.